Info
Ten blog rowerowy prowadzi Dadu z miasteczka Altendorf. Mam przejechane 5818.64 kilometrów w tym 1020.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.47 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 4225 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Kwiecień2 - 0
- 2013, Lipiec4 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj8 - 1
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień7 - 0
- 2012, Sierpień1 - 2
- 2012, Lipiec2 - 0
- 2012, Czerwiec4 - 0
- 2012, Maj12 - 2
- 2012, Kwiecień2 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- 2012, Luty1 - 0
- 2011, Listopad1 - 0
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień2 - 0
- 2011, Sierpień13 - 0
- 2011, Lipiec17 - 2
- 2011, Czerwiec3 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień5 - 2
- 2011, Marzec5 - 1
- 2010, Wrzesień2 - 1
- 2010, Sierpień22 - 15
- 2010, Lipiec26 - 4
- 2010, Czerwiec26 - 22
- 2010, Maj5 - 2
- 2010, Kwiecień1 - 0
- DST 170.04km
- Teren 4.00km
- Czas 09:49
- VAVG 17.32km/h
- VMAX 41.05km/h
- Sprzęt Clifek
- Aktywność Jazda na rowerze
Poranna herbatka i walka z wiatrem
Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 0
Tak tak, już wstałem, herbatkę wypiłem, teraz idę się do jeziorka wykapać i jedziemy dalej pomału.Po drodze jakieś śniadanko, bo wczoraj sklepu nie znalazłem przed kolacją.Jeszcze telefon od Robaczka iż ruszył z domu i podąża do Sannik.
Po kąpieli ruszmy w kierunku na Żelechlinek, a potem znów miejscowość Karolinów, tyle że inna, do końca asfaltu, potem terenem przez las i wylatuje na drodze asfaltowej prowadzącej do Jeżowa.Tutaj śniadanko w parku na rynku.Jeżów to małe miasteczko, gdzie spokoju się nie zazna z powodu bandy pijaków która okupuje skutecznie prawie wszystkie ławki.Dlatego szybciutko zjeść i lecę dalej w kierunku Słupi w której odbijam na Lipce Reymontowskie. Po dotarciu do tej miejscowości fotografuje tylko zamknięte muzeum i lecę dalej.
Miejscowość jest rozkopana strasznie, domku Reymonta nie zwiedzam nawet.Następne miejscowości to Pszczonów, Kuczków, Uchań Dolny i... koniec drogi.Na mapie jest asfalt, a ja tu mam polno-piaszczystą drogę.
Pani z domu obok mówi iż asfalt był, ale cienko polali i nie ma.Cóż, ogień i do przodu, przeprawiamy się aż dolatujemy do asfaltu, skręt w prawo do wioski Wygoda, w lewo i po paru kilometrach lądujemy w Łowiczu.Tu tylko szybko zdjęcie na rynku i lecim na Sanniki bo Tomuś czeka. Idzie to topornie, bo cały czas jadę praktycznie pod wiatr, od początku trasy tego dnia. Droga 584 całkiem całkiem.Po drodze jeszcze, na wylocie rozmawiam z Tomkiem, skarży się iż Sanniki to dziura zabita dechami i nawet ławek nie ma. Ustalamy aby podjechał do Gąbina i poczekał tam na mnie.Gąbin dał rade, ławka była, a i miasteczko dużo przyjemniejsze.Ja po jakimś czasie doczłapuje się ciut wykończony przez ten wiatr do miejsca spotkania. Teraz oboje zastanawiamy się co dalej. No Płock by trzeba osiągnąć, tak wypada no.To kierunek Płock, przeprawa mostem przez Wisłę, potem kolacja w barze na wylocie. Zastanawiamy się co dalej, a no jeszcze parę km i noclegu szukamy.Niestety, po drodze albo nic nie było, albo za chciwi ludzie, i tak wylądowaliśmy w Sierpcu.
pomnik po drodze.