Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dadu z miasteczka Altendorf. Mam przejechane 5818.64 kilometrów w tym 1020.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.47 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 4225 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dadu.bikestats.pl
  • DST 36.68km
  • Teren 28.70km
  • Czas 02:49
  • VAVG 13.02km/h
  • VMAX 41.41km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hilberath i kamienna rynna

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 0

Dziś pojechałem z sąsiadem pokazałem mu te kamienie i metalowe i ten zielony. Na miejsce docieramy ciut na około, ale jest ciut mniej stromo, a pod górkę sąsiad puchnie ;) Ale dla mnie to i lepiej, było więcej jazdy. Po zwiedzeniu tych okazów udajemy się w kierunku Hilberath (czyt. Hilberat). Wybieramy ale wąską, stroma ścieżkę przez tak zwaną kamienną rynną. Jest to rzeczywiście taka rynna na dale której płynie mały potoczek. Na dół stromy zjazd, i taki sam podjazd potem. Ciężko crosem, ciężki teren, korzenie, kamienie, błoto, luźne podłoże też częściowo się zdarza. Teren w sam raz dla "cięższego sprzętu"
Po przeprawieniu się przez tą "przeszkodę" jedziemy szutrową romantyczną drogą miedzy polami, nie wiem ile nad poziomem morza, ale droga jest na górze, za nami gdzieś daleko na horyzoncie Bonn. Potem skręcamy znowu w las. Tym razem droga wije się bardzo fajnie między górą z prawej strony, a stromym spadem po lewej. Nawet mała spiralka z ładnym podjazdem się trafia. I na górze lądujemy już w Hilberath.

Pomnik w wiosce

Tutaj udajemy się do kawiarenki zrobionej ze starej szopy. Kawusia, coś na osłodę do tego. A po potem dalej w drogę. Jedziemy w kierunku starego młyna, na około, szutrem, błotem lub na przełaj. Ale lądujemy na drodze która nas doprowadza pod sam młyn. Zdjęcia nie zrobiłem, jako że z młyna to już tylko nazwa została. Jest przebudowany, i nie ma co zdjęć na niego marnować. A szkoda.
Po drodze do domu jeszcze odwiedzamy jedno miejsce gdzie zamawiam na wieczór normalne mleko, znaczy prosto od krowy bezpośrednio u gospodarza. Potem już prosto na placówkę. Sąsiad zostaje, ja czuje lekki niedosyt. Więc ruszam dalej. Najpierw między sadami, a potem leśne szlaki, i dość nieprzewidywalny i wyczerpujący podjazd na górę. A na górze skręcam pierwsza w prawo i znów raj, ścieżki, dróżki, bezdroża, raj po prostu. I na dół i do góry, i przez błoto i po szutrze. W końcu wylatuje na skrzyżowaniu mi już znajomym, stąd kierunek Leśna Kapliczka a potem Merzbach (czyt. Mercbach). Późno już, mimo to przynajmniej zobaczyć w dolince Merzbach, to mi wystarczy. Parę kilometrów dzikim wąskim szlakiem, przecinam szutrówkę, potem jeszcze z kilometr coś i w dole widzę miejscowość. No to czas na zdjęcie i wracam.


Zjazd do kapliczki był ekspresowy, potem między nam dobrze już znanymi jeziorkami na skraj miejscowości Rheinbach (czyt. Reinbach) , skręt i brzegiem lasu najpierw do Wormersdorf, a potem na około sadami do domu. Tutaj biorę puste butelki, sakwe i jadę po mleczko. Obieram, wracam i z 1,5 litra duszkiem zaraz wypijam. Pycha. Nie jak to kartonowa biała woda ze sklepu, tylko normalne, zdrowe mleko prosto od krowy.
No i to by było tyle na dziś. Fajnie było.


Kategoria Wycieczki



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!