Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dadu z miasteczka Altendorf. Mam przejechane 5818.64 kilometrów w tym 1020.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.47 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 4225 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dadu.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:1656.94 km (w terenie 121.30 km; 7.32%)
Czas w ruchu:94:45
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:57.18 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:63.73 km i 3h 47m
Więcej statystyk
  • DST 4.05km
  • Czas 00:18
  • VAVG 13.50km/h
  • VMAX 27.14km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Smiganko w deszczu

Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 31.07.2010 | Komentarze 0

Tylko parę km w deszczu po mieście. Za mało, ale kompletny brak czasu.Mam nadzieje że w przyszłym tygodniu wszystko wróci do normy.


Kategoria Na około komina


  • DST 8.20km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:38
  • VAVG 12.95km/h
  • VMAX 28.09km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mały trening

Środa, 28 lipca 2010 · dodano: 29.07.2010 | Komentarze 0

Tylko mały wypad podczas małego deszczyku.


Kategoria Na około komina


  • DST 14.48km
  • Czas 01:08
  • VAVG 12.78km/h
  • VMAX 30.50km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

Ogólnie w sobotę załamanie pogody, niedziela też nie lepsza. Podwieziony zostałem najpierw do Białogardu, a w Niedziele do Poznania.

Dziś rano runda po tym mieście, rynek i do dworca by dalej koleją do Tarnowa powrócić.

Piękny to był czas, te parę dni. Teraz nadchodzi czas aby się lepiej przygotować. Zebraliśmy nowe doświadczenia, wiemy co nam brakuje a co zabraliśmy niepotrzebnie. Wyciągniemy wnioski, i przygotujemy się do planu Polska Egzotyczna, a wcześniej jeszcze Jura wzywa oraz Roztocze.




  • DST 95.88km
  • Teren 22.00km
  • Czas 07:24
  • VAVG 12.96km/h
  • VMAX 39.63km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wydmy i droga rowerowa brzegiem morza

Piątek, 23 lipca 2010 · dodano: 23.07.2010 | Komentarze 0

W nocy była burza, deszcz pada rano dalej. Pomału zbieram się.
Pakowanie i śniadanko. Ruszam późno, jest dobrze po 10 siątej.
Trasa wiedzie przez Park Słowiński. Najpierw nierówno położonymi betonowymi płytami,
a potem leśną drogą. Po drodze jest jeszcze wyrzutnia rakiet, niestety nie obejrzałem jej.
Nie rozumiem jak to może być że parę razy na jednym terenie trzeba płacić.
Wstęp do parku, potem za oglądanie wyrzutni jeszcze raz. Bez sensu.
A do tego droga rowerowa którą jadę, czerwony szlak, mimo iż rowerowy i oznakowany Rowy 39 km ładuje mnie prosto na wydmy.

Piach i rower, bosko jest. Obsługa informacji przy wydmach informuje mnie iż wydmami
600 metrów, potem kawałkiem brzegiem morza i już dalej jest normalnie.
Dobra, to pchamy rowerek te chyba 800 a nie 600 metrów, potem plaża, pchamy dalej, 2-3 kilometry, a że to dalej szlak
Rowerowy to się dowiaduje że tak teraz mogę sobie dymać z 14 km po plaży do Czołpina.
Wyboru nie ma, tylko do przodu.

" I tak kilometrami"

Częściowo parę km udaje się jechać powoli, reszta pchanie po piachu, w sumie z 22 kilometrów
piachem a potem terenem. Do tego pada raz mniej raz więcej. Mewy na plaży, no bomba.
Po pewnym czasie widzę ślady prowadzące przez wydmę do lasu, a napotkani sakwiarze podpowiedzieli mi iż równolegle z brzegiem morza jest droga przez las, bardzo kiepskiej jakości.
Ale cóż może być gorszego od piachu, i morza co chwila nas zalewającego falami.
To przeprawiamy się przez wydmę śladami i obok, potem mamy drogę, a po jakimś kilometrze piachu da się już jechać.
Jest kiepska, dziurawa ale ten zapach lasu podczas deszczu, ten szum morza wynagradza tą niedogodność.Jeszcze parę km, trochę nierówności i już nareszcie
osiągam latarnie morską w Czołpinie. Akurat film jakiś tu kręcili, ale ponieważ jestem brzydki, to roli dać nie chcieli jakoś :)

Potem kierunek Smołdziński Las i Smołdzino, nareszcie asfaltem. Droga prowadzi obok góry Rowokół na Słupsk i Ustkę, przez miejscowości Gardna Wielka i Mała,
Gąbino, Objazda, w której to miejscowości skręcam na Ustkę.
Ustka jakoś wydaje mi się ładniejsza w porównaniu do Łeby. Ale ogólnie to i tak nie lubię zgiełku i tłumów.

Musze kiedyś do tej miejscowości przyjechać po sezonie i na spokojnie ją pozwiedzać.
Następne etapy to Duninowo i Zaleskie, tu prosto na Królewno i Rusinowo, skręt w prawo do pasa startowego, potem w lewo tymże psem do końca i osiągam Wicie gdzie odwiedzam urlopującego się kolegę i zostaje na nocleg.
Pogoda się znacznie pogarsza. Czy to koniec rajdu ? Nie jestem przygotowany w ogóle na deszcz i zimną pogodę...




  • DST 130.38km
  • Teren 50.00km
  • Czas 08:28
  • VAVG 15.40km/h
  • VMAX 53.37km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kierunek - Koniec Świata

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 1

Rano herbatka i pakowanie. Smak herbaty pitej na plaży na Helu jest cudowny. Potem wizyta u Burmistrza miasta Hel. Przekazałem Panu Burmistrzowi dwie widokówki, które to specjalnie wiozłem dla Niego z Tarnowa. Dostałem piękną historyczna książkę o półwyspie, co mnie naturalnie bardzo ucieszyło, szczególnie że jest mi dedykowana. Poza tym dostałem pamiątkową monetę 1 Heli. Pan Burmistrz zachęcał do odwiedzin Muzeum Obrony Helu, co też skwapliwie uczyniłem. Zanim muzeum otwarli, kolega Tomek zabrał się tramwajem wodnym do Sopotu a ja pojechałem na śniadanie. Potem muzeum, i droga powrotna.

Tyle bohaterów pomordowali komuniści i jakoś dalej żyją spokojnie wśród nas...




Rozewie było, no i Gwiazda Północy w Jastrzębiej Górze też.

Cola zero darmowa nawet się znalazła. Dalej szlak poprowadził od Karwi leśnym szlakiem tuż przy morzu. Normalnie miód malina. Fakt, jakość niekiedy nie powala, ale to trzeba przeżyć.

Koniec Świata zaliczony,

Łeba też, naturalnie, a teraz odpoczynek w Sowińskim Parku Narodowym :)




  • DST 100.78km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 14.61km/h
  • VMAX 41.05km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hel osiągnięty.

Środa, 21 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 1

Po noclegu w Gdyni lecimy bulwarem nadmorskim, zdjęcia z ORP Błyskawica musi być.


Potem Gdynia Pogórze,

"Cmentarz żołnierzy na szlaku"

Rewa, Osłonino, Puck, Władysławowo, Jurata, Hel.

Cell osiągnąłem 2 dni wcześniej niż było planowane.

Kolacja w okopie, pozostałości z czasu wojny. Pyszna Jajecznic była, a potem nocleg na plaży...




  • DST 153.78km
  • Czas 08:35
  • VAVG 17.92km/h
  • VMAX 47.34km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Malbork to dziura a Westerplatte zdobyte...

Wtorek, 20 lipca 2010 · dodano: 20.07.2010 | Komentarze 2

Malbork zdobyty z "marszu",

dziura kompletna, nic tam nie ma, jedzenia nie dają, tandetę pod zamkiem sprzedają, a poza tym lepsza mieścinka to Nowy Staw, fajne miasteczko z klimatem, serio, lepsze od oklepanego M.

"Wieża kościoła w Nowym Stawie"

Z Nowego Stawu na Ostaszewo i Mikoszewo,
Naturalnie przeprowadzamy chrzest rowerków w morzu naszym kochanym Bałtyckim.

Potem prom, wyspa i na Westerplatte.

A przed nami Gdańsk i Gdynia, które osiągamy wieczorem. W Gdyni mamy nocleg, a jutro szturmujemy Hel, cel naszej podróży.




  • DST 140.08km
  • Teren 3.00km
  • Czas 07:32
  • VAVG 18.59km/h
  • VMAX 54.41km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kierunek Pomorskie...

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 20.07.2010 | Komentarze 0

Ruszamy dość późno, ale przecież mamy czas. Lecimy na Rypin po drodze mijając Karlewo, oraz inne widokowe miejsca. Śniadanie w postaci pysznej grochówki zostało jeszcze przed Rypinem zapodane.

Sam Rypin, ot mała mieścinka, akurat w której przeprowadza się troszkę remontów nawierzchni. Dalszy etap to Brodnica,

Wesoła reklama na wjeździe do Brodnicy.
potem Łąkorek, w którym odbijamy w bok nad jezioro Łąkorz aby odpocząć nieco. To już 80 km zrobione dziś a cały czas dalej pod wiatr, i do tego ciągle dość intensywne pagórki. Kolejne etapy to Biskupiec gdzie zaopatrujemy się w kolacje, potem Kisielice i Prabuty drogą numer najpierw 15 a potem 522. Po wjeździe do województwa Pomorskiego, na pierwszym napotkanym przystanku spożywamy kolacje, niestety bez herbaty bo zapałki przepadły, a wszyscy zatrzymani to byli niepalący, ale może wystraszeni :)potem posileni i zmotywowani osiągamy Prabuty a kawałek za nad jeziorem Dzierzgoń rozbijamy się na nocleg.Wieczorem jechało już się znacznie lepiej, ustał praktycznie wiatr. Szkoda że nie udało nam się dalej zalecieć, no ale cóż. Jutro też jest dzień.




  • DST 170.04km
  • Teren 4.00km
  • Czas 09:49
  • VAVG 17.32km/h
  • VMAX 41.05km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranna herbatka i walka z wiatrem

Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 0

Tak tak, już wstałem, herbatkę wypiłem, teraz idę się do jeziorka wykapać i jedziemy dalej pomału.Po drodze jakieś śniadanko, bo wczoraj sklepu nie znalazłem przed kolacją.Jeszcze telefon od Robaczka iż ruszył z domu i podąża do Sannik.
Po kąpieli ruszmy w kierunku na Żelechlinek, a potem znów miejscowość Karolinów, tyle że inna, do końca asfaltu, potem terenem przez las i wylatuje na drodze asfaltowej prowadzącej do Jeżowa.Tutaj śniadanko w parku na rynku.Jeżów to małe miasteczko, gdzie spokoju się nie zazna z powodu bandy pijaków która okupuje skutecznie prawie wszystkie ławki.Dlatego szybciutko zjeść i lecę dalej w kierunku Słupi w której odbijam na Lipce Reymontowskie. Po dotarciu do tej miejscowości fotografuje tylko zamknięte muzeum i lecę dalej.
Miejscowość jest rozkopana strasznie, domku Reymonta nie zwiedzam nawet.Następne miejscowości to Pszczonów, Kuczków, Uchań Dolny i... koniec drogi.Na mapie jest asfalt, a ja tu mam polno-piaszczystą drogę.

Pani z domu obok mówi iż asfalt był, ale cienko polali i nie ma.Cóż, ogień i do przodu, przeprawiamy się aż dolatujemy do asfaltu, skręt w prawo do wioski Wygoda, w lewo i po paru kilometrach lądujemy w Łowiczu.Tu tylko szybko zdjęcie na rynku i lecim na Sanniki bo Tomuś czeka. Idzie to topornie, bo cały czas jadę praktycznie pod wiatr, od początku trasy tego dnia. Droga 584 całkiem całkiem.Po drodze jeszcze, na wylocie rozmawiam z Tomkiem, skarży się iż Sanniki to dziura zabita dechami i nawet ławek nie ma. Ustalamy aby podjechał do Gąbina i poczekał tam na mnie.Gąbin dał rade, ławka była, a i miasteczko dużo przyjemniejsze.Ja po jakimś czasie doczłapuje się ciut wykończony przez ten wiatr do miejsca spotkania. Teraz oboje zastanawiamy się co dalej. No Płock by trzeba osiągnąć, tak wypada no.To kierunek Płock, przeprawa mostem przez Wisłę, potem kolacja w barze na wylocie. Zastanawiamy się co dalej, a no jeszcze parę km i noclegu szukamy.Niestety, po drodze albo nic nie było, albo za chciwi ludzie, i tak wylądowaliśmy w Sierpcu.



pomnik po drodze.




  • DST 94.15km
  • Teren 16.00km
  • Czas 06:12
  • VAVG 15.19km/h
  • VMAX 47.58km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kierunek Tomaszów

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 17.07.2010 | Komentarze 0

Ruszyliśmy rano skoro świt.Koguty mnie obudziły.
Piękne widoki budzącego się dnia.
Świt, mgielka delikatna, pięknie po prostu.

Skotniki śniadanko i dalej na Dąbrowę nad Czarną a potem przeciąć obie krajówki,
by po paru kilometrach wylądować w Zarzęcinie.
Najpierw kawusia, dokładnie w tym barze Fregata,
w którym w 2002 imprezę zorganizowałem, czyli zlot motocyklowy www.riders.pl
Teraz kąpiel się przyda. Zaszyłem się na odpoczynek niedaleko miejscowości Karolinów.

Po paru godzinkach, kiedy już odpocząłem, zjadłem, wykąpałem się oraz przespałem poleciałem dalej
przez Smardzewice na Tomaszów Mazowiecki.Tutaj z powodu upału dla odmiany ochłodziłem się w rzece Pilicy.
Potem kierunek Ujazd, do którego nie dotarłem.Przy wyjeździe bowiem widzę nazwę miejscowości Cekanów, tam też się kieruję, by potem przez las
dotrzeć do drogi na Lubochnię. Ta droga przez las to była masakra, bardzo kiepskiej jakości i chmary końskich much i komarów.
Ale cóż, tak to jest jak się mapy nie bierze ze sobą, a tylko luźne strony starego atlasu, bo tak jest większa przygoda.
W Lubochni, w tej samej w której stacjonował król jak na
Grunwald szedł.
Następne miejscowości to miedzy innymi Tarnowska Wola, aż zdjęcie musiałem zrobić.

Potem popytałem trochę o miejsce na nocleg, i zostałem skierowany do pięknego małego jeziorka w miejscowości Chociszew.
To ciut zmieniło plany, zobaczymy jak dalej pojadę.Nad jeziorkiem poznałem wesoła ekipę, pół nie przespanej nocy, mimo że nie uczestniczyłem w balandze :)
Ale co tam, fajnie że tak można tylu fajnych ludzi podczas wyprawy poznać.Burza straszyła, ale poszła bokiem.