Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dadu z miasteczka Altendorf. Mam przejechane 5818.64 kilometrów w tym 1020.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.47 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 4225 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dadu.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki

Dystans całkowity:1786.45 km (w terenie 615.60 km; 34.46%)
Czas w ruchu:120:29
Średnia prędkość:14.83 km/h
Maksymalna prędkość:60.42 km/h
Suma podjazdów:928 m
Liczba aktywności:54
Średnio na aktywność:33.08 km i 2h 13m
Więcej statystyk
  • DST 18.99km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 14.61km/h
  • VMAX 26.50km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowa runda

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj mimo deszczu ruszyłem do lasu. Ten zapach deszczu w lesie, coś pięknego. Trasa standardowa, jak zawsze, byle przed siebie. Po drodze spuściłem trochę powietrza z przodu bo po mokrym to te smarty myszkują, szczególnie przód na luźnej nawierzchni.


Kategoria Wycieczki


  • DST 30.93km
  • Teren 24.80km
  • Czas 02:29
  • VAVG 12.46km/h
  • VMAX 48.73km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rheinbach Classic

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 0

Dziś bez planu ruszyłem ot tak przed siebie. Leśne duktu, ścieżki, stawy no i klasyka, czyli leśna kapliczka po drodze. Potem kierunek Merzbach, a potem kluczenie po lesie w kierunku źródełka. Tu też glebę zaliczyłem. No cóż, mokro, błoto, korzenie śliskie, nikt o zdrowych zmysłach by podjazdu Crossem nie próbował nawet. Ale ja wiadomo musiałam przynajmniej spróbować. Mimo gleby i tak tam wjechałem. A co.Mimo tej przygody odnalazłem źródełko i szlak obok niego wiodący który prowadzi prosto do leśniczówki i stawu obok. Małe mostki, ławeczki, urokliwe miejsce, na prawdę. Następnym etapem jest Rheinbach, i dziś drugi dzień Rheinbach Classic, czyli zlot starych samochodów. Dzisiaj robię parę zdjęć więcej niż wczoraj. Naprawdę piękne prawdziwe samochody tu stoją. Nie takie byle wydmuszki jak to dziś się produkuje. Wszystkie zdjęcia jak zwykle tam gdzie zwykle, a tu tylko tak na smak.

Opel P4 Spezial z stycznia 1936 roku. Pierwszy właściciel.



To tylko były przykłady.
Jak tylko trochę sobie pooglądałem to kontynuuje leśną wycieczkę. Najkrótszą trasą przez park miejski wracam do lasu, potem szlakiem z leśnymi stawami do Kapliczki. Tutaj skręt w lewo i po paru kilometrach odbijam w nieznaną ścieżkę która jak się okazuje prowadzi wprost do podnóża góry na której stoi Tomburg



Stąd kręcę jeszcze jedna rundę po lesie. Podjazdy są co prawda dość wyczerpujące, ale warto się pomęczyć. Naturalnie znów muszę zbadać nowy szlak. Tym razem po ilus tam kilometrach ląduje koło Leśniczówki Hilberath. I to koniec szlaku. Teraz tylko normalną droga zjazd do Altendorf i na placówke. Wiatr w plecy, pedałować nie trzeba. Ekspresowo to poszło, jak wczoraj do Bonn. Jeszcze tylko po mleko trzeba podskoczyć i koniec jazdy na dziś. Na razie flapa nie złapałem. Wywaliłem w ogóle tą czeską rubene z tyłu i założyłem normalną dętkę, jakiegoś continentala. Jakościowo lepiej to dużo wygląda. No zobaczymy co to będzie.


Kategoria Wycieczki


  • DST 50.44km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 15.93km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mała rundka

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 0

Dziś tylko runda Ersdorf - Meckenheim - Bonn - Rheinbach - Wormersdorf - Ersdorf.
Do Bonn zajechałem ekspresowo, na prostej nawet przez dłuższy czas utrzymywałem grubo ponad 30 km/h a nawet przekraczałem 40stke. Tak wiało. Potem było z góry, co prawda nie można się było rozpędzić, ale i tak Bonn osiągnąłem naprawdę bardzo szybko.
Za to dalsza część trasy to była prawdziwa męczarnia. W lesie zakryte odcinki i pod góre dawały jako takie wytchnienie, ale i trzeba było odkrytymi odcinkami jechać, wtedy to wiatr dawał o sobie znać. I Tak do Rheinbach prosto pod wiatr.

Na szczęście takie widoki rekompesują wszelkie niedogodności.

W Rheinbach był dziś zlot pojazdów zabytkowych. Niestety nie miałem gdzie odstawić "metalowego osiołka", dlatego zrobiłem tylko zdjęcie Bugatti z 1927 roku i pomknąłem dalej na Wormersdorf.


Wiatr tym razem wiał z boku, był mniej dokuczliwy, ale za to ciężko było utrzymać prosty tor jazdy. W Wormersdorf już klucze między osiedlami, ale nie bardzo mi to wyszło i ląduje na końcu wioski znów na drodze głównej. Ale tu już wiem gdzie jestem. Skręt w prawo, potem w lewo między osiedle a za nim już w urokliwą dróżke brzegiem sadu. Tutaj czuje że coś mi tyłem zabujało na zakręcie. No wszystko jasne. Staje na boku, flap z tyłu. Oj, te Smart Sam to coś jakiś felerny egzemplarz. Na około 100 kilometrach 3 razy złapałem kapcia, i zawsze w innym miejscu. A i żeby nie było. Zawsze patrzyłem czy coś nie tkwi w oponie.
Dopompowuje koło i jakoś pomału docieram na placówkę. Cóż, zaraz to zrobimy, założymy po załatania CX Comp i zobaczę czy mi ten felerny egzemplarz wymienią.


Kategoria Wycieczki


  • DST 45.39km
  • Teren 34.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 13.35km/h
  • VMAX 53.37km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Za górami i lasami

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 2

Cel na dziś to zapora Steinbachtalsperre Poniekąd nie ma daleko, ale droga biegnie z doliny w górę, potem zjazd i znów wspinaczka. I tak parę razy. Na początek dobrze już znaną drogą do kapliczki, potem Merzbach które widziałem wczoraj. Zjazd w dolinę, odwiedzenie źródełka i wspinaczka po drugiej stronie wsi na szczyt góry.

Dużo koni po drodze można zaobserwować. Te dwa były bardzo miłe. Potem zjazd do wsi Loch, wspinaczka we wsi pod górę i ze szczytu zjazd nad zaporę Madbachtalsperre Zapora ta nigdy nie została dokończona, mimo to fajnie tu, cicho i spokojnie.
Po krótkim pobycie długa wspinaczka pod górę, trwa to dość trochę, ale osiągam najwyższy szczyt w tym regionie. Można było jechać inną trasą, ale po co robić coś łatwiej, jak można zrobić to ciekawiej.
Zjazd z góry nad zaporę już odbył się bez niespodzianek. Jezioro okrążam na około, po drodze zbaczają aby zwiedzić miejscowość Kircheim. I droga powrotna, znów całkiem innym szlakiem. Jeszcze dla rekreacji przebiłem na jakiejś róży czy innym badziewiu oponę z tyłu. Ciut delikatne te Smarty są. Po naprawie ruszam dalej, no i parę kilometrów, chaszczy i innych takich znów flap. Tym razem dopompowuje koło i daje rade doczołgać się nad zaporę Madbach. Tutaj łatam dętkę i jazda dalej do domu. Po wspinaczce na górę widać pięknie już Tomburg z drugiej strony. Za nim, gdzieś przed horyzontem mieszamy. Potem zjazd z góry, droga do źródełka, okrążenie góry z drugiej strony, paręnaście kilometrów lasu, dzikich ścieżek i ląduje na skraju miejscowości Rheinbach. Stąd to już spacerek, brzegiem lasu kawałek, potem między polami i sadami na placówkę. Fajnie było. Bliziutko ale bardzo wyczerpująco.


Kategoria Wycieczki


  • DST 36.68km
  • Teren 28.70km
  • Czas 02:49
  • VAVG 13.02km/h
  • VMAX 41.41km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hilberath i kamienna rynna

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 0

Dziś pojechałem z sąsiadem pokazałem mu te kamienie i metalowe i ten zielony. Na miejsce docieramy ciut na około, ale jest ciut mniej stromo, a pod górkę sąsiad puchnie ;) Ale dla mnie to i lepiej, było więcej jazdy. Po zwiedzeniu tych okazów udajemy się w kierunku Hilberath (czyt. Hilberat). Wybieramy ale wąską, stroma ścieżkę przez tak zwaną kamienną rynną. Jest to rzeczywiście taka rynna na dale której płynie mały potoczek. Na dół stromy zjazd, i taki sam podjazd potem. Ciężko crosem, ciężki teren, korzenie, kamienie, błoto, luźne podłoże też częściowo się zdarza. Teren w sam raz dla "cięższego sprzętu"
Po przeprawieniu się przez tą "przeszkodę" jedziemy szutrową romantyczną drogą miedzy polami, nie wiem ile nad poziomem morza, ale droga jest na górze, za nami gdzieś daleko na horyzoncie Bonn. Potem skręcamy znowu w las. Tym razem droga wije się bardzo fajnie między górą z prawej strony, a stromym spadem po lewej. Nawet mała spiralka z ładnym podjazdem się trafia. I na górze lądujemy już w Hilberath.

Pomnik w wiosce

Tutaj udajemy się do kawiarenki zrobionej ze starej szopy. Kawusia, coś na osłodę do tego. A po potem dalej w drogę. Jedziemy w kierunku starego młyna, na około, szutrem, błotem lub na przełaj. Ale lądujemy na drodze która nas doprowadza pod sam młyn. Zdjęcia nie zrobiłem, jako że z młyna to już tylko nazwa została. Jest przebudowany, i nie ma co zdjęć na niego marnować. A szkoda.
Po drodze do domu jeszcze odwiedzamy jedno miejsce gdzie zamawiam na wieczór normalne mleko, znaczy prosto od krowy bezpośrednio u gospodarza. Potem już prosto na placówkę. Sąsiad zostaje, ja czuje lekki niedosyt. Więc ruszam dalej. Najpierw między sadami, a potem leśne szlaki, i dość nieprzewidywalny i wyczerpujący podjazd na górę. A na górze skręcam pierwsza w prawo i znów raj, ścieżki, dróżki, bezdroża, raj po prostu. I na dół i do góry, i przez błoto i po szutrze. W końcu wylatuje na skrzyżowaniu mi już znajomym, stąd kierunek Leśna Kapliczka a potem Merzbach (czyt. Mercbach). Późno już, mimo to przynajmniej zobaczyć w dolince Merzbach, to mi wystarczy. Parę kilometrów dzikim wąskim szlakiem, przecinam szutrówkę, potem jeszcze z kilometr coś i w dole widzę miejscowość. No to czas na zdjęcie i wracam.


Zjazd do kapliczki był ekspresowy, potem między nam dobrze już znanymi jeziorkami na skraj miejscowości Rheinbach (czyt. Reinbach) , skręt i brzegiem lasu najpierw do Wormersdorf, a potem na około sadami do domu. Tutaj biorę puste butelki, sakwe i jadę po mleczko. Obieram, wracam i z 1,5 litra duszkiem zaraz wypijam. Pycha. Nie jak to kartonowa biała woda ze sklepu, tylko normalne, zdrowe mleko prosto od krowy.
No i to by było tyle na dziś. Fajnie było.


Kategoria Wycieczki


  • DST 17.75km
  • Teren 13.30km
  • Czas 01:14
  • VAVG 14.39km/h
  • VMAX 36.72km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Metalowe kamienie

Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 07.07.2011 | Komentarze 0

Zaczęło się całkiem niewinnie. Nastawiłem pranie i wziąłem się za zmienianie opon które dziś z pracy "przysmyczyłem"
Wybór padł na Schwalbe Smart Sam. Opony o wymiarze 700x40 , czyli ciut szersze od poprzednich jakie miałem (700x38). Bieżnik ciekawy, po jeździe próbnej mniemam że jest to bardzo ciekawa opona nie tylko dla takich amatorów jak ja. ciśnienie minimalne 3,5 atmosfery. Ja dałem po 4 z przodu i z tyłu. W terenie nieźle się to sprawdziło. Jak bym miał jechać po asfalcie w trasę to można nabić 6 atmosfer i będzie toczyć się leciutko ;) Każda z opon ma dopuszczalna nośność 120 kg, czyli nawet z sakwami nie powinno to zabić tych opon jak to było przynajmniej w przypadku seryjnych CX Comp.
Po zakończonej przekładce i mimo postanowienia że dziś jest dzień lenia ruszyłem na mała jazdę próbna. Najpierw asfaltem z 2 km, potem zaczęły się leśne ścieżki, dukty, szutry i dalej jeszcze z 2 km pod górę. Dojechawszy na jedne skrzyżowanie z drewnianą wiatą i ławeczkami najpierw odpoczywam ciut chłonąc ten bardzo fajny klimat tego miejsca. Potem ruszam dalej. Po pewnym czasie widzę drogowskaz: Metalowe kamienie 100m po lewej. O, no to jedziem.


Mimo zapadającego mroku zdjęcie nawet może być, mimo ze nie oddaje całego piękna tamtego miejsca.
Potem dalej przed siebie.

Od czasu do czasu są drogowskazy na rozstajach dróg, ale tak to szlaki ogólnie ciut kiepsko oznaczone. Dodaje to takiej małej dawki adrenaliny. Nigdy nie wiadomo, przynajmniej na razie gdzie się wyjedzie.

Chciałem do leśnej kapliczki dojechać według oznaczenia, niestety, jakoś mi to nie wyszło. Mimo to, jak tylko się trochę pokręciłem to trafiłem w końcu na miejsce które już znam. Z stamtąd osiągnąłem kapliczkę poz trudu. Potem pomiędzy leśnymi stawami w kierunku Rheinbach, a potem Ersdorf i do domu.
Jazda testowa się udała. Było jak zwykle miodzio.


Kategoria Wycieczki


  • DST 21.66km
  • Teren 14.70km
  • Czas 01:34
  • VAVG 13.83km/h
  • VMAX 45.31km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tomburg

Wtorek, 5 lipca 2011 · dodano: 05.07.2011 | Komentarze 0

Celem od początku był wjazd na zamek Tomburg. Jak już wspominałem byłem tam, ale pieszo. Tym razem plan zakładał aby podjechać rowerem. Ruszam z placówki, miedzy sadami, bocznymi alejkami, potem przez las i po około pięciu kilometrach docieram do podnóża góry na której stoi Tomburg.
Właściwie te ruiny zamku są jedne z wielu w okolicy. Nawet prowadzi piękny szlak tędy. Szlak ten nazywa się Wasserburgen Route i prowadzi na swej 365 kilometrowej długości do w sumie ponad 130 zamków i ruin jak ta.



Tablica pamiątkowa na zamku. Jest w tekście wspomniane o naszej Królowej

Po zwiedzaniu zjazd z góry i jedziemy w kierunku leśnej kapliczki którą to pokazano mi w niedziele.
Naturalnie gubię się w lesie, ale w końcu wylatuje przy niej. Po drodze widzę dużo świeżych śladów dzików. Ścieżka miejscami jest nieźle zryta przez nie.Potem kierunek leśne stawy. Uwielbiam tą ścieżkę, cisza spokój i ławeczki zapraszające aby usiąść i wsłuchać się w odgłosy lasu.


Wymarzone miejsce na odpoczynek...

Po zrobieniu paru zdjęć ruszam przed siebie, raz w lewo, raz w prawo, zobaczymy gdzie wyjadę. Nie mam mapy przy sobie ani żadnej nawigacji. Wiem tylko mniej więcej gdzie powinien być zamek. W jego to kierunku podążam. Mój zmysł orientacji nie zawiódł, mimo dłuższego kluczenia po lesie udało mi się wylądować znów u podnóża Tomburg,a. Całkiem inną trasą, trudniejszą, ale bardziej ciekawszą. Jest fajnie. Zamek już dziś raz okrążałem, więc kieruje się mniej więcej w stronę domu. Naturalnie ciut jeszcze przy tym zwiedzając. Odkryłem jeszcze to i owo, ale o tym następnym razem. Musze to zbadać dokładniej.
W drodze do domu znów jadę obok jednej specyficznej polanki. Tutaj w czasach zimnej wojny była stacja nasłuchowa i podsłuchowa. Bunkier podziemny jeszcze tu jest, a przynajmniej to co z niego zostało. Reszta została już dawno zdemontowana.
I tym miłym akcentem kończymy dzisiejsza wycieczkę. Jeszcze parę kilometrów i jesteśmy w domu. Na dziś to by było na tyle.


Kategoria Wycieczki


  • DST 17.85km
  • Teren 15.50km
  • Czas 01:11
  • VAVG 15.08km/h
  • VMAX 44.89km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leśne ściezki

Niedziela, 3 lipca 2011 · dodano: 03.07.2011 | Komentarze 0

Wszystko potoczyło się szybko i spontanicznie. Wieczorem przyszedł właściciel u którego wynajmuje mieszkanko. Porozmawialiśmy chwile i doszliśmy do wniosku że można by się szybko gdzieś ruszyć.
On wychował się w tych terenach, więc pojechaliśmy najpierw nad leśny staw.

Następnie ruszamy w kierunku leśnej kapliczki, po drodze jadąc zaraz obok ruin zamku Tomburg . Zamek ten ma również historie powiązana z naszym pięknym Krajem. Stąd, z tego zamku pochodzi królowa Bł. Rycheza Lotaryńska, żona Mieszka II i matka Kazimierza I Odnowiciela.
Na zamku już byłem, więc koncentrujemy się na ścieżce do kapliczki. Jest już szarawo, a droga, a właściwie ścieżka wije się między drzewami, co chwila mijamy małe strumyczki i inne parowy małymi mostkami. Niezła jazda i adrenalina, licznik pokazuje około 18-19 km/h To bardzo szybko jak na te warunki, szczególnie jak na moją tylą łysą oponę. Ale daje rade. Jeszcze parę kilometrów i jesteśmy u celu.


Niezwykłe miejsce. Ma coś w sobie. Po zwiedzeniu kierujemy się dalej ścieżka przez las w kierunku na Reinbach. Ta leśna trasa jest fantastyczna, mijamy parę lesnych stawów. Cała trasa jest bardzo fajna. Szkoda tylko że robi się coraz ciemniej. Niektóre odcinki pokonujemy na wyczucie, jako że mrok zapadł już w gęstwinie kompletny. Moje oświetlenie nie zdaje się na wiele przy tych warunkach.
Docieramy do Reinbach, skręcamy na Wormersdorf, mijamy tą miejscowość i lądujemy w domu. To była bardzo fajna trasa. Musze ją powtórzyć przy świetle dziennym.


Kategoria Wycieczki


  • DST 73.50km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 15.05km/h
  • VMAX 49.16km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Remagen

Sobota, 2 lipca 2011 · dodano: 03.07.2011 | Komentarze 0

Remagen, słynna miejscowość, słynny most Ludendorff,a. Most istniał od 1918 roku do 1945. Jego resztki, czyli baszty, wszystkie cztery można podziwiać do dziś. Po stronie Remagen znajduje się w nich muzeum. Poza tym z ciekawostek naskrobie jeszcze iż Generał i polityk Erich Friedrich Wilhelm Ludendorff, którego imieniem nazwano ów słynny most urodził się w Kruszewni koło Schwersenz 9 kwietnia 1865 roku. Schwersenz to inaczej Swarzędz.
I tak narodził się pomysł ma małą wycieczkę. Wiadomo, na około aby zwiedzić jak najwięcej.
Sobota, pogoda w kratkę, wiatr, chmury, ale nie pada. Zimno ciut. Ubieram się odpowiednio i startuje. Pierwszy etap do Bonn mija dość szybko. Na przedmieściach tego miasta miłe zaskoczenie. Na ścieżce rowerowej przed światłami są pętle indukcyjne wbudowane. Rowerzysta ma zaraz zielone. W ogóle prawie zawsze rowerzyści maja pierwszeństwo przejazdu. Ścieżki może nie maja jakiejś bardzo dobrej nawierzchni, ale są dużo równiejsze niż u nas, nie ma żadnych krawężników, nie trzeba przed każdym skrzyżowaniem z roweru schodzić. To czyni jazdę naprawdę relaksującą. W Bonn zwiedzam tylko szybko centrum i kieruje się nad Ren, gdzie jest ładna promenada i gdzie przebiega szlak rowerowy brzegiem Renu

Tym oto szlakiem mam zamiar dojechać do celu. Cały czas brzegiem tej pięknej rzeki. Klimat jest niezły. Na górach zamki, klasztory, ruiny. Na prawdę to warto zobaczyć.A i wieże Bismarka też mijam.

Ścieżka rowerowa jest miejscami wąska, ale bez problemu mijają się dwa rowery z sakwami. Mijam Bad Godesberg, Mehlem i kawałek za ta miejscowością zaczyna się Nadrenia Palatynat. Jeszcze tylko Oberwinter i już pomału widać cel naszej podroży

Remagen na kursie

Zwiedzamy szybciutko, robię pamiątkowe zdjęcie:



Potem do miasteczka, jakiś obiad by się przydał. Wciągamy kebab na szybko, no jadałem już lepsze, ale co tam. Najedzony i szczęśliwy ruszam w drogę powrotną. A przed mną podjazd, około 10-15 km. Dokładnie nie wiem, nie mam ani pół mapy, a moja nokia nie nawiguje zbyt dobrze podczas jazdy na rowerze.
Wracam przez Birresdorf, Oeverich i inne małe miejscowości, częściowo dróżkami miedzy sadami.
Jeszcze parę kilometrów i docieramy do domu.
Trochę żałuje że nie pojechałem dalej brzegiem rzeki aż do Koblencji, ale myślę że to kiedyś nadgonię.


Kategoria Wycieczki


  • DST 18.06km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 14.84km/h
  • VMAX 34.21km/h
  • Sprzęt Clifek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cos musi być za zakętem...

Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 0

Dzis po pracy zakładałem tylko malutki wypad do lasu. Właściwie chciałem poszukać gdzie ten las. No i od początku bez rozgrzewki prawie 5 km pod górę, ale częściowo juz w lesie :) Extra klimaty, pokręciłem trochę po tych terenowo leśnych drogach, by po parunastu kilometrach wyjechać w Ersdorf obok kościoła.
Potem kierunek Meckenheim. Małe, nawet fajne miasteczko. Rowerzystów traktuje się jak święte krowy. Niezła jazda. Po krótkim pobycie skierowałem się na Wormersdorf i potem z powrotem na Ersdorf. W sumie już zaczęło się ciemno robić pomału. A pełno sadów tutaj, i miedzy sadami asfaltowe ścieżki, można nimi brykać do woli :D




Kategoria Wycieczki